Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/69

Ta strona została skorygowana.

się stosunków sympatyi. Tylko jeżeli zawsze była tak straszliwie cnotliwą i podejrzliwą, jak teraz, nie wielebym u niej wskórał. Wprost paradną była w chwili umowy naszej przed rokiem, kiedyśmy od niej ten pokój wynajmowali. Jak ona się bała, żeby czasem jakich nicponiów za sublokatorów nie dostać! Ile tam było zastrzeżeń, pytań, warunków — tegoby na skórze wołowej nie spisał. Pękaliśmy ze śmiechu ze Stachem, co ją jeszcze ostrożniejszą czyniło — tak się gorszyła naszem niepoważnem zachowaniem się w chwili tak ważnej umowy. Widziałem, że miała szczery zamiar cofnąć swą decyzyę; ale że nam się i pokój dość podobał, i świetny punkt dla naszych lekcyi, jakim jest Chmielna ulica, zachęcał nas również, — takeśmy więc babinę zakrzyczeli, zagadali, obiecując wypełnić wszystkie zobowiązania, nawet co do „tych panienek,“ że w końcu uległa, głównie olśniona moją elokwencyą. Zabarykadowała tylko siennikiem i szafą drzwi, łączące jej salon z naszym pokojem: to nam ostatecznie dogodność jedynie zrobiło, bo się nie potrzebujemy w niczem krępować.