Strona:Ignacy Dąbrowski - Śmierć.djvu/78

Ta strona została przepisana.

Żebyż choć taki, jak ten popiół, ślad z niej pozostał!
Nie wiem, czy jej żałuję, — nie wiem, czyby mi było z nią lepiej, — ale to wiem, że tak, jak ja ją straciłem, nie powinno się jej tracić.
Bo nie rzuciłem wiary, lecz straciłem ją, — a to wielka bardzo różnica.
Rzuca się rzecz niepotrzebną, starą, zużytą, rzuca się wtedy, kiedy nam o nią nie idzie, bośmy się w nową zaopatrzyć potrafili, — a traci się lub gubi zawsze coś jeszcze potrzebnego, po czem zostaje jakaś pustka.
We mnie także pustka teraz.
Kiedy ona powstała, po czem, w jakich okolicznościach, nie mógłbym tego określić. Są ludzie, których ta przełomowa chwila zaskakuje z nienacka, po przeczytaniu jakiegoś dzieła, lub po bezsennej nocy, strawionej na rozmyślaniach. We mnie nic podobnego nie zaszło. Dawnych wierzeń pozbywałem się po trochu, niepostrzeżenie, rzekłbym — bezświadomie. Każde naukowe prawo natury, każdy systemat filozoficzny, chociem go nie przyjmował w posiadanie, ujmowały ze mnie jakąś dawną cząsteczkę,