Bryła lodu spłodzona z kałuży bagnistej
Gniewała się na kryształ, że był przeźroczysty.
Modli się więc do słońca. Słońce zajaśniało,
Śklni się bryła, ale jej coraz ubywało.
I tak, chcąc los polepszyć niewczesnym kłopotem,
Stajała, wsiąkła w bagno i stała się błotem.
Póki gonił zające, póki kaczki znosił,
Kasztan, co chciał, u pana swojego wyprosił.
Zstarzał się; aż z owego pańskiego pieścidła
Psisko stare, niezdatne oddano do bydła.
Widząc, że pies nieborak oblizuje kości,
Żywił go stary szafarz; niegdyś podstarości.
Każdy wiek ma goryczy, ma swoje przywary.
Syn się męczył nad książką, stękał ojciec stary;
Ten nie miał odpoczynku, a tamten swobody
Płakał ojciec, że stary; płakał syn, że młody.
Klął osieł los okrutny, że marznął na mrozie.
Rzekł mu baran, trzymany tamże na powrozie:
Nie bluźń bogów, w żądaniach płochy i niebaczny,
Widzisz przy mnie rzeźnika! dziękuj, żeś niesmaczny.
Mysz, dla tego, że niegdyś całą książkę zjadła,
Rozumiała, iż wszystkie rozumy posiadła.
Rzekła więc towarzyszkom: Nędzę waszą skrócę,
Spuśćcie się tylko na mnie, ja kota nawrócę.