Posłano więc po kota; kot zawżdy gotowy
Nie uchybił minuty, stanął do rozmowy.
Zaczęła mysz egzortę, kot jej pilnie słuchał,
Wzdychał, płakał! ... Ta widząc, iż się udobruchał,
Jeszcze bardziej wpadała w kaznodziejski zapał,
Wysunęła się z dziury. A w tem kot ją złapał.
Czegoż płaczesz? staremu mówił czyżyk młody,
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody. —
Tyś w niej zrodzon, rzekł stary, przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce, i dla tego płaczę.
Osieł podczas upału szukając ochłody,
Postrzegł, iż pasterz bydło prowadził do wody,
Zbudował się z takowej dobroci człowieka.
A gdy przyczyn postępku tego nie docieka,
Rzekł mu wół: Cudzy przykład niechaj cię nauczy,
Siebie on, nie nas kocha: żeby zarżnął, tuczy.
Kiedy czas przyzwoity do dojrzenia nastał,
Pytała dynia dębu: jak też długo wzrastał? —
Sto lat. — Jam w sto dni zeszła taka, jak mnie widzisz,
Rzekła dynia. Dąb na to: Próżno ze mniej szydzisz,
Pięknaś prawda na pozór, na pozór też słyniesz,
Jakeś prędko urosła, tak też prędko zginiesz.
Pewien derwisz uczony rano i w południe
Codzień pił świętą wodę z Machometa studnie.
Postrzegł to uczeń, a chcąc większym być doktorem,
Czerpał z tej studni rano, w południe, wieczorem.