Filozof dysputował o prym z oratorem.
Gdy się długo męczyli mniej potrzebnym sporem,
Nadszedł chłop. — Niech nas sądzi, rzekli razem oba. —
Co ci się, rzekł filozof bardziej upodoba,
Czy ten, który rzecz nową stwarza i wymyśla,
Czy ten, co wymyśloną kształci i określa? —
My się na tem, chłop rzecze, nie znamy,
Wolałbym jednak obraz, aniżeli ramy.
W jedną drogę szli razem i człowiek i zdrowie,
Na początku biegł człowiek, towarzysz mu powie:
Nie śpiesz, się bo ustaniesz... Biegł jeszcze tem bardziej.
Widząc zdrowie, że jego towarzystwem gardzi,
Szło za nim, ale zwolna. Przyszli na pół drogi,
Aż człowiek, że z początku nadwerężył nogi,
Zelżył kroku na środku. Za jego rozkazem
Przybliżyło się zdrowie, i odtąd szli razem.
Coraz człowiek ustawał, a że się zadysza —
Prowadź mię, iść niemogę, rzekł do towarzysza. —
Było mnie zrazu słuchać, natenczas mu rzekło. —
Chciał człowiek odpowiedzieć...lecz zdrowie uciekło.
Koniom, co szły przy dyszlu, powtarzał woźnica:
Nie dajcie się wyprzedzić tym, co są u lica. —
Goniły się pod wieczór, zacząwszy od rana.
Wtem jeden z przechodzących rzecze do furmana:
Cóż ci ztąd, że cię słucha głupich bydląt rzesza? —
A furman: Konie głupie, ale wóz pospiesza.