Choć wiosna, liść twój więdnie. — Ta odpowiedziała:
Alboś chrząszczów, gąsienic, nigdy nie widziała?
I tobie się wydarzyć może pora taka!
Każde drzewo, sąsiadko! ma swego robaka.
Jeden wielki, drugi mały,
Słonecznik wzrostem wspaniały,
Fijołek skromny postacią,
Jakto bywa między bracią,
Nakoniec się powadzili.
O co?... razwraz z sobą byli;
A być razem, a bydź w zgodzie,
Ciężko nawet w jednym rodzie.
Szło o słońce! a hardy z swojego nazwiska
Ten, co jaskrawym blaskiem się połyska
I za słońcem się obraca,
Gardził drugim, iż się zwraca
I kryje pomiędzy trawą.
Gdy więc nań postawał żwawo,
Rzeł fijołek: Miły bracie!
Żal mi cię, gdy patrzę na cię;
Chociaś jaśnie oświecony,
A ja do blasku niezdolny,
Twój zwrost jednak przymuszony,
Ja w ukryciu, ale wolny.
Ponad skały i rzeczki
Pędził pasterz owieczki,
Gdy zeszło zorze;
A ujrzał morze,