Rzekł: Ukryję się pod tem, co mi dały duchy —
Wzniósł nad siebie i został wśród ulewy suchy.
Więc patrząc na tak zdatną żądz dogodzicielkę,
Wielbił dawcę i chwalił dogodną umbrelkę.
Wtem słyszy odgłos w grzmocie: Ucz się z małej rzeczy,
Co masz czynić, jak czynić, i co mieć na pieczy.
Wiatry są namiętności dzielne i burzliwe,
Deszcz rzęsisty przygody życia nieszczęśliwe;
Zbytnie słońca upały pomyślność, gdy wielka;
Uczyni to roztropność, co teraz umbrelka.
Kiedy dmie głupi, śmiech z wzgardą zyska.
Wziął raz lew osła do stanowiska
I okrył liściem,
Żeby za przyjściem
Zwierzęta go nie poznały,
A gdy ryknie, uciekały,
A on je miał brać wówczas utajony.
Co miał czynić, nauczony,
Jak jął spiewać po swojemu,
Taki dał połów lwu obżartemu,
Iż mu za to podziękował. —
I masz za co, rzekł osieł, bom ja sam polował. —
Żebyś nie był tak głupim, nie byłbyś zuchwały,
Rzekł zwierz wspaniały,
Zażylem cię dlatego, iż jesteś straszydło,
Skryłem postać obrzydłą,
A żeś jet hardy, z tego teraz wniosłem,
Iż osieł, choć z lwem, przecie zawsze osłem.
Po nad wrzosem
Szczygieł z kosem