Strona:Iliada.djvu/031

Ta strona została uwierzytelniona.

gło się naleźć w wielu innych poematach: w niewielu przecięż rymotworcach widzimy ten ogień poetycki, ten entuzyazm, który ieſt nayślachetnieyszém dziełem imaginacyi. Bez tego atoli, na co się przydadzą w poemacie wszyſtkie inne przymioty, choćby do naywyższego doſkonałości ſtopnia posunięte? Przeciwnie, ieśli w dziełach, w których nie ſtarano się o nie, uyrzemy blaſk tego ognia; próżno przeciw nim targnie się krytyka: wtenczas nawet, gdy im odmówimy naszéy pochwały, dziwić się im przymuszeni będziemy. Gdziekolwiek on iaśnieie, mimo znayduiących się wad, sam ściąga naszę uwagę: tak iasność ſłońca nie pozwala nam widzieć ſkaz, które się w tym globie znayduią. Ten ogień w Wirgiliuszu, zdaie się, iakby przez śkło odbity, ale zawsze równy i ſtały. W Stacyuszu i Lukanie rzuca niekiedy krótko trwaiące płomienie. W Miltonie ieſt nakształt ognia w piecu, którego gorące ciepło uſtawnie przez sztukę utrzymywane. W Szekspirze podobny do ognia niebieſkiego, wtenczas razi nasze oczy, gdy się go naymniéy spodziewamy. Ale w Homerze, i w nim samym tylko, wszędzie żywe i czyſte światło rozlewa, zapala wszyſtko, i nic mu się oprzeć nie może.

Ponieważ talent wynalezienia ieſt panuiący w charakterze Homera, i szczególną kładzie ró-