Jemu król Agamemnon, równym gniewem zjęty: 179
„Jedź, gdy ci się podoba, spychay twe okręty:
Czyżto na tobie iednym los Grecyi stoi?
Mam drugich, co się zemszczą méy krzywdy na Troi,
A nayskuteczniéy Jowisz, panuiący w niebie.
Z wszystkich królów naybardziéy nienawidzę ciebie,
Bo zawsze rad się bawisz woyną, bitwą, swarem.
Jeśli cię zdobi dzielność, to iest nieba darem.
Idź rządź Mirmidonami,[1] nie mną człeku hardy:
Gniewy twoie niczego nie warte prócz wzgardy.
Lecz wiedz, gdy Feb odemnie Chryzeidę bierze,
Dani rozkaz, niech ią moi odwiozą żołnierze:
A za to się do twoiéy posunę nagrody,
Bryzeidę[2] ci wezmę z pięknemi iagody:
Byś znał, żem ieſt mocniejszy. Drugich ſtrach ogarnie,
Widząc, że mi się równać nie można bezkarnie.„
Na te słowa okrutnie Pelid rozjątrzony,
Niepewny, na obiedwie nachyla się strony:
Czy, usunąwszy drugich, w Atryda uderzyć,
Czy lepiéy gniew powściągnąć i zapał uśmierzyć.
Gdy się na obie strony chwieie myśl wątpliwa,
W zapale, z pochew miecza strasznego dobywa:
Wtém z nieba Pallas przyszła z Junony przysługi,
Bo równie iéy był miły, iak ieden, tak drugi.
Z tyłu lekko za włosy pociąga rycerza,
Niczyim, iego tylko oczom się powierza.
Strona:Iliada.djvu/116
Ta strona została przepisana.