Strona:Iliada.djvu/172

Ta strona została przepisana.

Gniewem zjęty o wzięcie Heleny mu z ręki:        595
Chce się pomścić za długie swoiéy żony ięki.[1]
Dążą z Pilów, i z miłéy Areny narody,
Z mocnych Epów, i Tryiu, gdzie Alfeia brody:
Z Amfigenii, z Helos, z Ptelei lud staie,
I co ma Cyparyssy, i Doryi kraie:
Tam spotkała Tamira okrutna niedola,
Gdy z Echalii wracał od Euryta króla.
Nadęty swoią sztuką, dumnie się wieszcz chlubił,
Że w pieśniach przeydzie Muzy, i przez to się zgubił.
Oślepiły boginie nędznego Tamira,
Głos iego wiecznie zamilkł, oniemiała lira.
Nestor ich stawia, Nestor poważny rozsądkiem:
Za nim naw dziewięćdziesiąt płynęło porządkiem.
Mieszkańcy z pod Cylleny Arkadowie idą,
Gdzie grobowiec Epita, zręczni robić dzidą:
Z Feneiu, z Orchomeny, trzodami okrytéy,
Z Rypy, Straty, z Enispy, szumem wiatrów bitéy:
Co miłe Mantynei dzierżą okolice,
Parrazyi, Stymfalu, Tegei dziedzice:
Agapenor w sześćdziesiąt nawach ich prowadził,
A wszystkie Arkadami mężnemi osadził.
Nawy od ludów króla miały te narody,
Na nich się przez obszerne przeprawiły wody:
W pośrodku bowiem lądu dzierżący osady,
Nie ćwiczyły się w sztuce żeglarskiéy Arkady.

  1. Drugi raz mówi Homer o łzach Heleny. Niepięknieby było, gdyby mąż za niewierną biegał niewiaſtą, i przez tyle trudów o iéy odebranie się ſtarał. Napomyka więc poeta, że Helena na wzięcie siebie nie pozwoliła, że oddalona od męża w płaczu i iękach dni swoie pędziła.