Strona:Iliada.djvu/204

Ta strona została przepisana.

W domu siedzi niewiasta przecudnego wdzięku,        127
Tkaiąca śnieżne płótno w delikatnych ręku:
Gdzie i Greków i Troian sztuką niedościgłą,
Marsowe dla niéy prace wyszywała igłą.
Do niéy się prędka Jrys odzywa z tą mową:
„Wstań, śliczna Nimfo, obacz rzeczy postać nową;
Ci, którzy bóy dopiero zaczynali wściekli,
Nagle się Marsowego szaleństwa wyrzekli,
Dzidy tkwią w ziemi, woysko na tarczach się wspiera,
Wcale się widok inny w téy chwili otwiera.
Parys twóy i Menelay, uzbroieni dzidą,
Poiedynkiem o twoie wdzięki walczyć idą:
Zwycięztwo cię iednego z nich żoną uczyni.„
Tém słowem czułą pamięć wzbudza w niéy bogini,
Na męża, na oyczyznę, na miłe rodzice:[1]
Zatém łzami prześliczne oblewaiąc lice,
I boską twarz śnieżnemi okrywszy zasłony,
Idzie, a z nią dwie Etra z Klimeną matrony.
Nie zadługo przychodzą, gdzie Sceyska iest brama.
Siedzącego wysoko znayduią Pryama:
Przy nim Lamp, Ukalegon, Hicetaon, Klity,
Tymet, Pant i Antenor, radca znakomity,
Lata pochyłe bronią działać im nie dadzą,
Lecz mądre między sobą rozmowy prowadzą.
Jak na drzewie koników grono słodko gwarzy,
Tak na wierzchołku bramy poszeptuią starzy.[2]

  1. Daiąc zgryzoty Helenie poeta, uchwycił jedyny sposób, którym ią czyni interessuiącą. Bitwa ta, któréy ona była celem, naymocniéy ią obcho-dzić powinna. Niespokoyność, zgryzota, a może ieszcze i miłość łzy iéy wyciska.
  2. Mieysce, na którym rozmawiaią ſtarcy Troiańscy, natura tego wieku, głos ich, wszyſtko to leſt za ſtosownością użytego przez Homera podobieństwa. Nikt go nie poczyta za podłe, kto pamięta, iakie pochwały daie konikom Anakreon.

    Fortunnyś stokroć, móy koniku polny,
    Że od trosk i trudów wolny,
    Podpiwszy sobie drobnym pyszczkiem rosy,
    Brzmiące wypuszczasz odgłosy,
    Siedząc, iako król na wspaniałym tronie.
    Na rozłożystym iesionie.
    Gdziekolwiek rzucisz a wysoka zrzenice,
    Do twéy należy dzielnice.
    Tobie zasiewny łan zboże wywodzi,
    Tobie drzewo liście rodzi:
    Ciebie kmieć lubi, że nie wnosisz szkody
    W ubogie iego zagrody.
    Kochaią wioski ucieszną Sybillę,
    Za letney proroctwo chwile.
    Tyś miły Muzom: Febus ci głos dawa,
    I brzmiącym wdziękiem napawa.
    Tobie ni starość zazdrości leniwa,
    Ścieśniaiąc życia przędziwa.
    Żyiesz roskoszny ziemi wychowanek,
    Dudląc ustawnie w organek:

    Ni czuiesz, co są frasunki i bóle:
    Szczęśliwszy nad ziemskie króle.
    Bo śmiertelnego mało co nasienia
    Maiąc w sobie z przyrodzenia,
    Z lichą cząsteczką i kości i ciała,
    Równasz niebiany bez mała.

    Anakreon przez Naruszewicza.