Strona:Iliada.djvu/212

Ta strona została przepisana.

Na piersi pancerz brata Likaona wkłada,        335
Bo mu właśnie do wzrostu i miary przypada:
Miedziany miecz zawiesza,[1] a pochwy srebrzyste,
Od świetnych gwoździ blaski wydaią rzęsiste.
Nareście piersi tarczą niezłomną okrywa,
Na głowie szyszak, nad nim groźna kita pływa:
I długą bierze dzidę, którą zręcznie robi,
Podobnie się Menelay do boiu sposobi.
Idą na środek, w sercu nie znaiący trwogi,
Strasznie patrząc na siebie: na widok tak srogi
Oba ludy zostały zdumieniem przeięte;
A oni skoro weszli w mieysce im wytknięte,
Długie wstrząsaią dzidy, gniew im z oczu błyska:
Natenczas gładki Parys silny oszczep ciska:
W środek tarczy utrafia, lecz iéy nie przebiia,
Znalazłszy odpór, dzida kończata się zwiia.
Znowu z kolei pocisk Menelay wynosi,
Lecz nim go rzuci, wprzódy tak Jowisza prosi:
„Boże! day pomstę nad tym, co zdradził szkaradnie,
Niech zwodnik Parys trupem z moiéy ręki padnie:
By się wiek przyszły brzydził tym, co przyiaźń skaził,
I gość w domu przyięty, gościnność obraził.„
To rzekł, i długą dzidą zgubny cios wymierza;
W koniec Parysowego utrafia puklerza.
Choć twarda miedź tęgiego ciosu nie odpiera,
Przebiia puklerz dzida i kirys przedziera,

  1. Dawni, mówi Erneſty w swoich dyssertacyach nad Homerem, umieli hartować miedź tak mocno, że iéy oſtrze zdolne było do przecinania. Dlatego Homer oszczepy i wszelką broń zaczepną, miedzią zaostrza.