Strona:Iliada.djvu/213

Ta strona została przepisana.

I z boku, wedle wnętrza, szatę mu przewierci:        361
Schylił się zręcznie Parys i wydarł się śmierci.
Zatém z pochew Menelay miecz wyrwawszy silny,
Uderzył nim w przyłbicę: i ten raz był mylny,
Strzaskana w sztuki głownia na ziemię upada.[1]
Patrzy w górę, na niebo w żalu się rozjada.
„O Jowiszu! o z bogów ty naymniéy litosny:
Mniemałem, że z téy ręki padnie zdrayca sprosny,
Że się pomszczę obelgi: miecz prysnął w kawały,
Dzida próżny raz niosła, zbrodzień został cały.„
Wraz leci na Parysa, ledwie się nie wściecze,
Chwyta go za przyłbicę, i ku Grekom wlecze.
On próżno mocnieyszemu opierać się kusi,
Jdzie, kształtne wiązanie pod brodą go dusi.
I byłby go przeciągnął, chwałę zyskał wieczną,
Gdy Wenus, odwracaiąc zgubę ostateczną,
Przecina rzemień, iaki zarżnięty wół daie:
Tak goły szyszak w ręce Atryda zostaie,
Który on kilkakrotnie zakręciwszy, ciska,
A wierni go podnieśli słudzy z boiowiska.
Chwyta broń, nowy zamach na Parysa czyni,
Lecz go łatwo ratuie Wenus, iak bogini:
Uniósłszy okrytego gładysza mgłą ciemną,
Sadza na łożu tchnącém wonnością przyiemną.
Sama wychodzi z domu i Heleny woła,
Troianki ią na wieży obsiadły dokoła.

  1. Alte sublatum consurgit Turnus in ensem
    Et ferit: exclamant Troes trepidique Latini,
    Arrectæque amborum acies: at perfidus ensis
    Frangitur in medioque ardentem deserit ictu,
    Ni fuga subsidio subeat, fugit ocior Euro,
    Ut capulum ignotum dextramque aspexit inermem.

    Ænei: Lib: 12. v. 729.

    Wzniesionym w górę mieczem Turnus zamach czyni,
    I tnie: krzyczą Troianie, trwożą się Latyni,
    I oba wryte woyska: ale miecz omylny
    Łamie się, w samém cięciu zdradza zamach silny.
    Ucieczka wsparciem, biegiem wiatr lekki przegoni,
    Gdy nie swą głownią postrzegł, i rękę bez broni.