Strona:Iliada.djvu/266

Ta strona została przepisana.

Lecz go Wulkan obłokiem pokrywszy ocalił,        23
Żeby do reszty oyca smutek nie przywalił.
Zatém zwycięzca pyszne ich rumaki bierze,
I do nawy przez swoie odsyła żołnierze.
Obaczywszy, że ieden syn Daresa bieży,
Drugi smutnie na piasku rozciągniony leży.
Zmieszali się Troianie,[1] trwoga w serca pada.
Wtenczas, do boga woyny, tak rzecze Pallada:
„Marsie, okrutny Marsie, co gubisz narody,
Przelewasz krew, a w gruzy świetne mienisz grody,[2]
Czyliż nam do tych boiów mieszać się przystoi?
Niech pan nieba zwycięztwo da Grekom, lub Troi:
My ustąpmy: inaczéy obrazimy oyca.„
Tak mówiła, usłuchał Mars ludzi zabóyca.
Więc go daleko z pola bitwy uprowadza,
I na brzegach Skamandru kwiecistego sadza.
Uciekaią Troianie, strach piersi osłabił,
A każdy z wodzów Greckich rycerza ich zabił.
Ody, który prowadził bitne Alizony,
Z wozu od mężów króla na ziemię zrzucony:
Bo kiedy, tył podawszy, do ucieczki śpieszył,
Atryd pchnął go w śród ramion, i aż piersi przeszył:
Padł na ziemię, śmiertelnym obalony grotem,
A zbroia na nim smutnym zaiękła łoskotem.
Jdomeney obalił Festa, Bora syna,
Co go Tarne obfia wysłała kraina:

  1. Uważać należy w bitwach Homera, że gdy zginie iaki naczelny rycerz, zaraz się los walki przechyla: to okazuie sposób woiowania dawnych.
  2. Wyrazy te użyte do Marsa, na złą ſtronę brane bydź nie powinny.
    Co Homer mówi przez uſta Minerwy o Marsie, to przedziwnie wyrażone znayduie się w apoſtrofie do woyny w poemacie Woyny Chocimskiéy, Pieśni V.

    Ty coś z przepaści piekieł wyzioniona,
    Na ziemny okrąg nieszczęśliwie padła,
    Ty, co rwiesz dzieci z nędznych matek łona,
    I osierocasz zgodne małżeństw stadła,
    Głucha na ięki, płaczem niewzruszona,
    Woyno okrutna, bezbożna, zaiadła;
    Niesyta klęski, nędzą, i ruiną!
    Tobą narody, tobą państwa giną.