Strona:Iliada.djvu/272

Ta strona została przepisana.

Ktokolwiek iest, okrutną rzeź w zastępach zrobił,        179
Tylu wsławionych Troi bohatyrów pobił.
Możeto i bóg iaki, gniewny o ofiary:[1]
Gniewne bogi ciężkiemi zwykły chłostać kary.„
„Eneaszu! rzekł Pandar, ty, woyska nadzieia:
Wcale ten mąż podobny do syna Tydeia,
Tak z koni, tak z przyłbicy, tak sądzę z puklerza,
Lecz może i bóg postać wziął tego rycerza.
A ieśli iest Dyomed, od bogów ma wsparcie,
Bez nichby się nie miotał w boiu tak zażarcie:
Pewnie kto z nieśmiertelnych ukryty w obłoku,
Zwraca strzały do iego wymierzone boku.
Jużem grot nań wypuścił, kirys na nim przeszył.
Jużem ramię mu zranił, iużem się ucieszył,
Że odwiedzi Plutona, lecz nie mogłem zwalić:
Jakiś mi bóg niechętny musiał go ocalić.
Nie wziąłem z sobą wozów, ni koni do Troi.
W domu oycowskim wozów iedénaście stoi,
I ozdobnych i mocnych, zasłoną pokrytych,
Jak z rąk sztukmistrza wyszły, ieszcze nieużytych.
A przy każdym się pasie para dzielnych koni.
Radził Likaon stary, gdym się brał do broni,
Bym wziąwszy z sobą wozy i pyszne rumaki,
Na nich do boiu mężne prowadził orszaki;
Folguiąc koniom, dobre odrzuciłem zdanie,
Lepiéy byłoby oyca spełnić rozkazanie:

  1. Eneasz mówi iak człowiek pobożny. Widać, że Wirgiliusz charakter swego bohatyra wziął z Jliady.