Strona:Iliada.djvu/351

Ta strona została przepisana.

W téy on zbroi wyzywał wszystkie nasze wodze:        153
Lecz naywiększe umysły w takiéy były trwodze,
Iż z tym groźnym olbrzymem spotkania się bały.
Choć naymłodszy ze wszystkich, ia tak byłem śmiały,
Żem wyszedł przeciw niemu z twarzą niezmieszaną,
A Pallas uwieńczyła móy oręż wygraną:
Powaliłem olbrzyma, widziałem, iak brzemię
Ogromnych iego członków upadło na ziemię.
Obym dziś miał tę żywość! tę młodość! w téy porze,
Walczyłby godny ciebie przeciwnik Hektorze.
Z was których w piérwszym rzędzie rycerzów świat liczy,
Żaden sobie spotkania z Hektorem nie życzy.„
Tak starzec ich upomniał: wraz dziewięciu wstaie:
Agamemnon, którego wodzem lud uznaie,
Potém silny Dyomed, Greckich woysk ozdoba,
Potém, naychciwsi boiu, Aiaxowie oba,
Po nich zaś Jdomeney, Krety wódz szanowny,
I Meryon, Marsowi z dzidą w ręku równy,
Po nich zacny Eurypil, do boiów pochopny,
Po nim Toas, nareście Ulisses rostropny.
Chęć walczenia z Hektorem we wszystkich gotowa,
Kiedy poważny Nestor przemawia w te słowa:
„Oddaycie rzecz losowi: kogo los wyznaczy,
Przez tego się dźwignionym lud Grecki obaczy:
I sobie dobrze zdziała, nie tylko oyczyźnie,
Jeśli z téy bitwy strasznéy cały się wyśliźnie.„