Strona:Iliada.djvu/355

Ta strona została przepisana.

Oba z puklerzów dzidy wyciągnąwszy razem,[1]        257
Zbliska sobie śmierć niosą zabóyczem żelazem:
Bo iak lwy, ścierwo zrzące, lub zaiadłe dziki,
Równie oba zawzięte, walczą woiowniki.
Uderza w puklerz Hektor, lecz go nie przebiia,
Twardą miedzią odparte, żelazo się zwiia.
Aiax razy po razach zadawać pośpieszał,
Wpadaiącego nagle bohatyra zmieszał,
I zadrasnął go w szyię żelezcem pociska:
Jemu natychmiast z rany krew czarna wytryska.
Lecz i tak mężny Hektor pola nie odbieżał;
Cofnąwszy się, głaz porwał, co na ziemi leżał.
Głaz wielki, chropowaty, i silném ramieniem
W twardy puklerz Aiaxa ugodził kamieniem:
Zaraz miedzi chrapliwe ozwały się ięki.
Lecz Aiax iakby młyński kamień wziął do ręki,
I kręcąc go, niezmierne swe siły natęża.
Leci ogromny kamień z rąk ogromnych męża:
Strzaskał puklerz, stłukł nogi: bohatyr się wzdrygnął.
Upadł na wznak z puklerzem, lecz go Feb podźwignął.
Już i mieczów rycerze dobywaią groźnych,
Gdy się do nich szanownych dwu zbliżyło woźnych,
(Urząd poselstwem bogów i ludzi wsławiony),
Jdey przyszedł z Troiańskiéy, Taltyb z Greckiéy strony;
Ci berła wśród zaiadłych bohatyrów kładą,[2]
A Jdey piérwszy rzecze, mądrą znany radą.

  1. Bitwy poiedynkowe Homera, iedne do drugich wiele maią podobieńſtwa, dlatego, że w nich wiecéy siła, niż zręczność ſtanowiła.
  2. Widać stąd, iak urząd woźnych był szacowany, gdy ich tacy boharyrowie natychmiaſt usłuchali.