Gdzie słońce świéci, wszędzie chwała twoia słynie. 465
Jak tylko do oyczystych brzegów Grek zawinie,
Zwal ten mur, zatop w morzu, brzegi zagrzeb w piasku,
Tak, i ślad nie zostanie tego wynalazku.„
Słońce zapada, dzieło wielkie koniec bierze.
Biią bydło, w namiotach gotuią wieczerze.
Tymczasem nawy z Lemnu przypłynęły z winem:
Król, który iest Jazona z Hypsypili synem,
Euney przysłał ie drogim ładowne towarem.[1]
Dla Atrydów osobno dał tysiąc miar darem.
Resztę żołnierz kupował, za co mógł mieć który:
Owi żelazo nieśli, ci miedź, inni skóry,
Jedni woły dawali, niewolników drudzy.
Tak w dar Bacha zamożni Grecy, Marsa słudzy,
Czuwaią, póki czarny cień nocy nie minie,
I miłéy używaią ochoty przy winie.
Troianie iedzą w mieście i ich przyiaciele:
Ale gniewny gotuie Jowisz nieszczęść wiele,
Grzmi strasznie: ci na ziemię zbledli wino leią,
I póty do ust czaszy przybliżyć nie śmieią,
Póki bogu pioruna nie zrobią ofiary:
Kładą się, a sen słodkie na nich sypie dary.