Strona:Iliada.djvu/380

Ta strona została przepisana.

„Troianie i Likowie! postawcie się śmiele,        179
Okażcie zwykłe męztwo, wierni przyiaciele.
Widzę, co nam przychylny Jowisz zapowiada:
Nas pewna czeka chwała, a Greki zagłada.
Głupi! w tych murach słabych, w téy ufaią tamie:
Nie zdoła nas odeprzeć, wnet Hektor ią złamie:
Konie me szybkim pędem przeskoczą te rowy.
Gdy do naw przyydę, ogień niech będzie gotowy.
Flotę Grecką, na pastwę oddam mu, i razem
Przelękłe Greki w dymie wytępię żelazem.„
Tak rzekł, i temi słowy zachęca swe konie:[1]
„Lampie ślachetny, Xancie, Podargu, Etonie,
Nuż dziś godnie waszemu wysłużcie się panu:
Wszak Andromacha moia królewskiego stanu,
Sama wam niesie obrok, dostarcza napoiu:
I ilekroć do domu powrócicie z boiu,
Piérwéy zawsze pamiętna o wasze wygody,
Niźli o mnie, choć iestem iéy małżonek młody.
Natężcież teraz siły, żebyśmy dostali,
Lub Nestora puklerza, świat go cały chwali,
Bo sam złoty, i iego rękoieść iest złota;
Lub kirysa Tydyda, na którym robota
Wulkana wszystkie swoie wyraziła cuda:
Jeśli nam te dwa łupy dziś zdobyć się uda,
Téy nocy wsiadłszy Grecy na szybkie okręty,
Nazad wracaiąc, morskie poorzą zamęty.„