Strona:Iliada.djvu/382

Ta strona została przepisana.

Płaszcz długi purpurowy w jego ręku pływa.        231
Wnet na ogromny okręt Ulissa przybywa,
Który panował w środku floty postawiony.
Stamtąd głos mógł na obie słyszanym bydź stromy,
W Aiaxa i Achilla wielkiego namiocie:
Ci dway bohatyrowie, w swoiéy ufni cnocie,
Z obudwu końców obóz zamknęli związkowy.
Tam slyszanemi wola król Miceński słowy.
„O hańbo! Grecy, z saméy postaci ogromni!
Także przyrzeczeń waszych iesteście niepomni!
W Lemnie, podnosząc dumą nasrożone czoło,
Jedząc woły i wino spiiaiąc wesoło,
Chlubiliście się śmiało, że na sto rycerzy
Troiańskich i na dwieście, każdy z was uderzy.
Dziś nie możem iednemu zrównać zniewieściali:
Oto Hektor niedługo nawy nasze spali.
Jowiszu! niebios panie! któremużeś z królów
Tyle odebrał chwały? tyle zadał bolów?
Przecież, gdym złym wyrokiem, płynął tu z okręty,
Mogę śmiało powiedzieć, że twóy ołtarz święty,
Wszędzie był czczon odemnie: nigdym go nie miiał,
Tylem ci wołów tłustych w ofierze zabiiał,
Mniemaiąc, że to ramie dumną Troię zmoże.
Teraz cię o to tylko proszę, wielki boże,
Abyśmy mogli cali z tych brzegów odpłynąć:
Nie day Grekom pod Troią do szczętu zaginąć.„