Strona:Iliada2.djvu/021

Ta strona została przepisana.

To mówiąc, do namiotu swoiego wprowadza,        205
I na krzesłach purpurą okrytych, posadza.
Zaraz do Menetego odzywa się syna:
„Naywiększy mi dzban przynieś, nie oszczędzay wina,
Niechay czasza przed każdym napełniona stoi,
Przyszli do mnie naylepsi przyiaciele moi.„
Na te słowa czémprędzéy Patrokl się zawinie:
Pelid stawia do ognia głębokie naczynie,
Kładzie w nie wielkie sztuki kozy i barana,
Mieści się i ćwierć wieprza, tłustością oblana.
Automedon wstrzymywał mięso, Pelid siekał,
I porąbane sztuki na rożny nawlekał.
Patrokl wielki podnieca ogień silném tchnieniem;
A gdy iuż konaiącym iskrzył się płomieniem,
Solą mięso potrząsa, węgle rozpościera,
I obciążone rożny na głazach opiera.
Skoro się zaś upiekło wszystko, jak potrzeba,
Z pięknych koszów wykłada Patrokl sztuki chleba.
Achilles mięso dzieli, siedząc z drugiéy strony
Przeciw mieyscu, gdzie siedział Ulisses wsławiony.
Lecz i wezwanie bogów nie wyszło z pamięci,
Dla nich Patrokl pierwiastki mięsa w ogniu święci.
Im zgotowana uczta do smaku przypadła.
A kiedy iuż dość mieli napoiu i iadła;
Aiax ostrzegł Fenixa; na to Jtak czekał,
Nalał wina i rzeczy zagaić nie zwlekał.