Strona:Iliada2.djvu/096

Ta strona została przepisana.

Przy nim Piraz, Lizander, i Pilart z Pandokiem.        491
A iak rzeka obfitym wezbrana potokiem,
Kiedy gwałtowne spadną na góry ulewy,
I dumne wali dęby i poziome krzewy,
Czarny muł pędząc w morze; tak nieprzyiaciele
Gromi Aiax, i konie wraz i męże ściele.
Nie doszła do Hektora klęska tych szeregów:
Na lewem walczył skrzydle, u Skamandru brzegów,
Gdzie Nestor i wódz Kretów przywodzili szyki:
Tam głowy zlatywały, tam grzmiały okrzyki,
Tam Hektor, cuda czyniąc, zapalony latał,
I z wozu dzidą, mężów całe roty zmiatał.
Jednakby się odeprzeć nie dały Achiwy,
Gdyby Machaonowi Parys urodziwy,
Potróyną strzałą w ramie rany był nie zadał.
Zląkł się Grek, aby życia rycerz nie postradał:
Tém zmieszanie i trwoga zagrażała wszczęta.
Piérwszy o Machaonie wódz Krety pamięta,
I zaraz temi słowy mówi do Nestora:
„Starcze, w którym Achiwów chwała i podpora,
Wsiaday na wóz i użycz ranionemu wozu:
Obadwa z Machaonem śpieszcie do obozu.
Za wielu mężów stanie lekarz zawołany,
Który groty wyrzyna z ciała, leczy rany.„[1]
Wsiadł starzec, przy nim obok Machaon się mieści,
Z wziętéy rany cierpiący okrutne boleści.

  1. To mieysce okazuie, w jakim szacunku byli lekarze. Jdomeney nalega na Neſtora, aby odprowadził do namiotu Machaona, czego ten nie od-wleka, w przekonaniu, że zachowuiąc tak pożytecznego męża dla woyska, nie małą mu uczyni przysługę.