Strona:Iliada2.djvu/107

Ta strona została przepisana.

Bieży, wprowadza, daie potrawy obfite,        777
Zachowuiąc dla gości względy należyte.
A kiedyśmy dość mieli iadła i napoiu,
Ja was wtedy zaczynam zachęcać do boiu:
Wam się niezmiernie krwawy Marsa kurz podoba,
Natenczas was tak oyce napomniały oba.
Peley zagrzewał syna, by mężnie bóy zwodził,
I wszystkich bohatyrów odwagą przechodził.
Do ciebie zaś w te słowa rzekł oyciec Menety:
Synu! z rodu Achilles większe ma zalety,
Jeszcze siła i męztwo nad ciebie go kładą,
Aleś ty wiekiem starszy: bądźże iego radą,
Proś, zachęcay, przekładay: nie zatknie on ucha;
I gdy uzna swe dobro, chętnie cię usłucha.
Ty iednak zapominasz, co oyciec zalecił.
Staray się, byś do boiu w nim ochotę wzniecił.
Któż wie, czy go nie skłonisz za pomocą boga?
Jak mocna z ust przyiaźni idąca przestroga!
Jeżeli w nim do boiu niechęć wyrok sprawił,[1]
Lub ieśli mu co Jowisz przez matkę objawił,
Niechże choć ciebie wyśle z mężnymi Ftyoty,
Abyś, gdy bóg pozwoli, zbawił Greckie roty.
Niechay ci da swą zbroię: tę uyrzawszy postać,
Biorąc ciebie za niego, nie będzie śmiał dostać,
Wstrzyma zapęd Troian, Grek wytchnie z rozpaczy;
A i lekkie wytchnienie wiele w boiu znaczy.

  1. Tu Neſtor dotyka Achillesa, iakoby, przez boiaźń wyroku, nie chciał walczyć przeciwko Troianom.