Strona:Iliada2.djvu/108

Ta strona została przepisana.

Kiedy świezi wpadniecie na lud zmordowany,        803
Samym krzykiem odparte zostaną Troiany.„
Skończył; głos ten w Patroklu nawskróś serce przeszył,
Powracaiąc, czémprędzéy do Achilla śpieszył:
Lecz gdy przyszedł, gdzie stały Ulissesa nawy.
Gdzie, na mieyscu publiczném, rozsądzano sprawy,
I gdzie dla bogów była błagalnia wzniesiona;
Spotkał się z Eurypilem, synem Ewemona:[1]
Kuleiący nierównym porusza się krokiem,
Pot i z ramion i z głowy płynie mu potokiem,
Z głębokiéy rany krople krwi czarnéy tryskały,
Na ciele srodze cierpiał, lecz w umyśle stały.
Na ten widok Patrokla serce ciężko boli,
I rzecze, Greków smutnéy lituiąc się doli:
„O! nędzne wodze Greków! o! wy nędzni Grecy!
Także więc, od oyczyzny, od krewnych dalecy,
Wszyscy marnie zginiecie wpośród nieszczęść tylu,
I psom będziecie pastwą? Lecz mów Eurypilu:
Mogąli ieszcze wstrzymać Hektora Achiwi?
Czyli iuż bez nadziei zginą nieszczęśliwi?„
„Nic Greków przed ostatnią nie zbawi ruiną,
Rzekł Eurypil, wnet wszyscy przy okrętach zginą.
Troian się coraz bardziéy moc i zapał wzmaga:
Nasi zaś, których była naywiększa odwaga,
Leżą w okrętach, ranni od srogiego grotu.
Lecz ty mnie ocal życie, prowadź do namiotu,

  1. Bardzo zręcznie Homer zatrzymuie Patrokla w namiocie Eurypila. Czyniąc zadosyć obowiązkom przyiaźni i ludzkości, iet razem świadkiem wzięcia okopów, i oſtatniego Greków niebezpieczeńſtwa. Z tém większą więc mocą w Xiędze XVI. zaklina Achillesa, aby go czémprędzéy wysłał z woyſkiem, dla wsparcia Greków.