Strona:Iliada2.djvu/123

Ta strona została przepisana.

Oba dobrze woienne znaiący obroty.        101
Sarpedon zaś prowadzi sprzymierzeńców roty.
Z nim Glauk i Asteropey: ci nad towarzysze
Wyżsi męstwem, a wszystkich Sarpedon przepisze.
Ze skór wolich na piersiach trzymaiąc puklerze,
Idą z Marsowym ogniem na Greków rycerze,
I że się im nie oprą, pewnie sobie tuszą,
Ale niechybnie zginąć przy okrętach muszą.
Pamiętni na rostropne Polidama zdanie,
Szli za niém sprzymierzeńcy wszyscy i Troianie:
Jeden tylko z nich Azy, mężnych wódz orszaków,
Nie chciał odstąpić wozu, ni dzielnych rumaków,
Ale z niemi na flotę Grecką prosto zmierza.
Głupi! ni wóz, ni konie, którym tak zawierza,
Nie potrafią go cofnąć od bliskiego zgonu.
Już więcéy nie postanie w murach Jlionu,
Już go śmierci okrutnéy wyrok nie ominie,
Bo niezłomnym oszczepem wodza Krety zginie.
Ku lewéy leci stronie, gdzie trwożny do łodzi
Grek z końmi i wozami w nieładzie uchodzi.
Tam pędzi zapalony, widząc drzwi otwarte,
Ani długim żelaznym wrzeciądzem zawarte:
Trzymano ie otworem, aby lud zmieszany
Mógł przed ścigaiącemi schronić się Troiany.
Tam leci, za nim lecą pędem iego szyki,
I ostremi powietrze napełniaią krzyki,