Strona:Iliada2.djvu/128

Ta strona została przepisana.

Wielą naszych trupami ziemia się okryie,        231
Których, walcząc za nawy, mężny Grek pobiie.
Takby wieszcz każdy wnosił, znaków nieba świadom,
A ludby był posłuszny dobrym iego radom.„
Spoyrzawszy nań surowo, Hektor odpowiada:
„Mogłeś lepiéy pomyślić, gniewa mię twa rada:
A ieśli szczere czucia w téy otwierasz mowie,
Widzę, że ci iuż rozum odięli bogowie
Ty chcesz, abym na słowa Jowisza niepomny,
Które stwierdził znakami niebios pan ogromny,
Powodował się raczéy płochym ptaków lotem?
Nic ia nie zważam na nic, gardzę ich obrotem.
Czyli na prawa lecą, tam gdzie słońce wschodzi,
Czyli na zachód lewy, skąd się ciemność rodzi.
My słuchaymy Jowisza, on nas nie omyli,
Pod iego władzą niebo i ziemia się chyli:
Jedna prawdziwa wieszczba, bić się za oyczyznę.[1]
Czemu się chronisz boiu? za co drżysz na bliznę?
Choć pod orężem Greków całe woysko zginie,
Choć my wszyscy polegniem, ciebie śmierć ominie.
Ty na niebezpieczeństwo nie znasz się narazić!
Lecz gdy nie póydziesz z nami, albo będziesz kazić
Zwodniczą mową zapał w którym z tych rycerzy;
Wnet ci tu raz śmiertelny móy oręż wymierzy.„
Rzekł i stanął na czele zastępom niezłomnym,
Idą za bohatyrem z okrzykiem ogromnym:

  1. Wiersz przedziwny! kto walczy za tak dobrą sprawę, powinien się wszyſtkiego dobrego spodziewać.