Strona:Iliada2.djvu/145

Ta strona została przepisana.
ILIADA.
XIĘGA XIII.

Do naw Greckich zbliżywszy Hektora z Troiany,
Zostawił ich tam Jowisz na znóy, śmierć i rany:
Tym czasem konnych Traków przeglądał siedliska,
I Mizów, co orężem zręcznie robią zbliska,
I naród Hippomolgów, którzy mleko piią,
Naysprawiedliwsi z ludzi, i naydłużéy żyią.[1]
Na Jlion nie patrzał; pewny, że nikt z bogów
Nie będzie śmiał z niebieskich wysunąć się progów,
Aby na pomoc Grekom pośpieszył, lub Troi;
Lecz niepróżno na czułéy straży Neptun stoi.
Wstąpiwszy na wierzch Samu drzewami zarosły,
Które dumny grzbiet iego wyżéy ieszcze wzniosły,
Skąd widać Jdę, Troię, i Achayskie łodzie,
Patrzał na mężów prace, w Marsowym zawodzie:
Tam siedział Neptun, Greków bolała go strata,
Przeto się bardzo gniewał na swoiego brata.
Zszedł z przepaścistéy góry, a lasy i skały,
Pod wielkiego Neptuna stopą się wstrząsały;
Trzy razy tylko podniósł nieśmiertelną nogę,
Czwartym krokiem był w Egach, i skończył swą drogę.[2]
Tam miał, w przepaściach morza, mieszkanie wspaniałe,
Z czystego lane złota i na wieki trwałe.

  1. Pod imieniem Hippomolgów, mówi Poeta o Scytach, błąkaiące się życie prowadzących. Nazywa ich sprawiedliwemi, że nie znali własności, że u nich, prócz miecza i czaszy, wszystko było wspólne. Wstrzemięźliwość ich długie im życie zapewniała.
  2. Longin w tém mieyscu uważał wysokość, i każdy czytelnik łatwo ią uczuć powinien.