Strona:Iliada2.djvu/191

Ta strona została przepisana.

Straci męztwo, i z pola uciecze szkaradnie.        101
Królu! ten zgubny skutek z twéy rady wypadnie.„
Atryd na to: „Ulissie! ta nagana żywa,
Ostrym sztyletem serce moie wskroś przeszywa.
Jeśli Grecy tchną ieszcze ślachetnym zapałem,
O wstydliwéy ucieczce wcale nie myślałem.
Niechay kto zbawiennieysze da zdanie w tę chwilę,
Czy iest młody, czy stary, ia się wraz przychylę.„
„Nie braknie wam na zdaniu, Dyomed zawoła,[1]
Niedaleki iest człowiek, co wam radzić zdoła,
Jeśli to w piersiach waszych gniewu nie rozżarzy,
Że młody tam śmie mówić, gdzie zamilkli starzy.
Lecz temu, co z krwi zacnéy Tydeia pochodzi,
Mniemam, że się otwarcie wszystko wyrzec godzi.
Trzech dzielnych synów oycem był Portey wsławiony,
Dziedziców Kalidonu i pięknéy Pierony.
Nic chwała oyca w Agrym, w Melasie nie traci,
Lecz dziad móy Oney wyższym był ieszcze nad braci.
Ten mieszkał w swéy oyczyznie: ale z woli nieba,
Długo się oycu memu błąkać było trzeba,
Niźli poślubił córę sławnego Adrasta.
Ta go z domem przemożnym złączyła niewiasta,
Z jéy ręką odziedziczył wspaniałe ogrody,
Żyzne pola, obszerne lasy, liczne trzody:
A dzidą zręcznie robić rycerz był iedyny.
I komu z was bydź mogą tayne iego czyny?

  1. Zdanie Dyomeda ieſt dobre i zgodne z jego charakterem, ale wſtęp do niego zanadto długi. Przodkowie Dyomeda musieli bydź znani od drugich wodzów, a zatém nie było potrzeby ich wyliczać.