Strona:Iliada2.djvu/193

Ta strona została przepisana.

Nagle wszystkich napełnił serca zapał nowy,        153
Każdy do ostatniego walczyć iest gotowy.
Wtedy na złotym tronie siedząca wysoko,
Z wierzchu Olimpu, Juno rzuca na świat oko:
Poznaie brata swego wśród Achayskich rzeszy,
Na ten widok iéy serce niezmiernie się cieszy:
Ale Jowisz, co z Jdy Troian szczęściem darzył,
Gdy go postrzegła, straszną w sercu złość rozżarzył.
Zaraz, iakby go podeyść, w myśli układ czyni:
Ten sposób za naylepszy uznała bogini,
Żeby poszła na Jdę, pięknie wystroiona:
Gdy męża swemi wdzięki przyciągnie do łona,
Wtedy go, wśród roskoszy, słodkim snem zamroczy,
Uśpi iego myśl boską i przenikłe oczy.
Miała swoię komnatę, dzieło wiekopomne
Wulkana, który zmocnił zamkiem drzwi niezłomne:[1]
Żadnegoby ich boga ręka nie otwarła.
Tam wszedłszy Juno, świetne podwoie zawarła.
A w sokach Ambrozyyskich skąpawszy się cała,
Na śnieżne ciało boskie balsamy rozlała:
Tych woń gdy się rozeydzie po Jowisza gmachu,
Pełno ich w niebie, pełno na ziemi zapachu.
Tak namaszczona, włosy zbiera na grzebienie,
Prześliczne z nich na głowie ukształca pierścienie,
Pyszny ich okrąg lekko na ramiona spada:
Wzięła ozdobną szatę: w niéy mądra Pallada

  1. Ubiór Junony ieſt bardzo proſty. P. Guys uważa, że kobiety Greckie ieszcze teraz podobnie się ſtroią.