Jmber i Lemnos śpiesznym opuścili krokiem: 283
Idą, oboie ciemnym odziani obłokiem.
Wkrótce staią pod Jdą, matką zwierza płodną,
Tamże, pod Lektem, drogę porzucaią wodną,
Jeszcze chwilę na ladzie sobie towarzyszą,
A za każdym ich krokiem drzewa się kołyszą.
Lecz Sen, by go Jowisza oczy nie uyrzały,
Siadł na wysokiéy iodle, téy wzrost okazały
Wszystkie przewyższa drzewa, które Jda rodzi,
I wspaniałym wierzchołkiem do nieba dochodzi.
Tam został Sen, w ukryciu iodły gałęzistém,
W kształcie ptaka, zwanego imieniem dwoistém,
Chalcydą bogi, lud go Cymindą nazywa.[1]
Na szczyt Gargaru Juno wstępuie skwapliwa.
Jowisz ią postrzegł, zaraz cały się rozpali,
Jako, gdy się raz piérwszy z siostrą pokochali,
I, bez wiedzy rodziców, roskosz potaiemnie
Spełniwszy, miłość sobie stwierdzili wzaiemnie.
„Jaki cię cel, rzekł słodko, iaka cię potrzeba,
Bez wozu i bez koni, wyruszyła z nieba?„
A Juno : „Do ostatnich ziemi krańców idę.
Chcę Ocean odwiedzić i matkę Tetydę,
Chcę zawdzięczyć ich dobroć, że mię na swe ręce
Przyiąwszy, hodowali me dni niemowlęce.
Pragnę umorzyć przykry spór, który ich dzieli,
Już od dawna słodkiego momentu nie mieli.
- ↑ Ptak nocny, czarny, wielkości krogulca.