Strona:Iliada2.djvu/217

Ta strona została przepisana.

„Jeśli, Juno, wielkiemi upiękniona oczy,        49
Scisła zgoda umysły nasze poiednoczy,
Próżno gniewać się będzie Neptun, próżno silić,
Musi się do twych myśli i moich przychylić.
Lecz, abyś rzeczą twoie stwierdziła wyrazy,
Pódź do bogów mieszkania, i wyday rozkazy:
Niech Jrys i bóg łuku do mnie tu pośpieszy.
Piérwsza się uda zaraz do Achayskich rzeszy,
I powie Neptunowi, że moia iest wola,
By do swych siedlisk wrócił, ustąpiwszy z pola;
Drugi w Hektorze zapał Marsowy rozszerzy,
Nowém go natchnie męztwem, a bole uśmierzy.
Niechay blada Ucieczka ściga Greki drżące,
Niech, przy Pelida flocie, giną ich tysiące.
Wtedy, za iego wolą, Patrokl się uzbroi,
Ale tego obali silny mściciel Troi:
Wprzód iednak wiele mężnych młodzieńców pokona,
A między niemi syna mego Sarpedona.
Orężem Achillesa wielki Hektor legnie,
Szczęście do Greków przeydzie, od Troian odbiegnie,
Będą ich gnać ku murom, będą bić bez przerwy,
Aż też i Troię wezmą, za radą Minerwy.
Do téy pory trwam w gniewie moim niewzruszony,
Nikt z nieba wyyśdź nie może, dla Greków obrony,
Póki zadość Pelida nie stanie się chęci:
Com przyrzekł iego matce, mam w czułéy pamięci,