Strona:Iliada2.djvu/218

Ta strona została przepisana.

Że się pomszczę iéy syna, chwałą go zaszczycę,        75
Stwierdziłem tę, skłonieniem głowy, obietnice.„
Rzekł: Juno chcąc wykonać Jowisza wyroki,
Rzuca Jdę, i śpieszy na Olimp wysoki:
A iako bystrym biegiem myśl człowieka lata,
Który przewędrowawszy różne kraie świata,
Wnet przypomni, co przykro doświadczył, lub miło,
Tu byłem, to widziałem, to mi się zdarzyło,
I nad każdym się pilnie zawiesza przedmiotem;
Tak właśnie bystrym Juno przeskoczyła lotem,
Niezmierne między ziemią i niebem przestrzenie.
Zastaie w męża domu bogów zgromadzenie:
Ci gdy wchodzącą w Olimp królową postrzegli,
Witaiąc czarą, z mieysca swoiego wybiegli:
Od Temidy przyięła: ta piérwsza ią wita,
A widząc zasmuconą, temi słowy pyta:
„Po coś przyszła do nieba? skąd ta boleść w tobie?
Czy w jakiéy pogrążona zostaiesz żałobie?
Nie cierpiszli krzywd nowych od Saturna syna?„
„Nie baday, iaka mego zmartwienia przyczyna:
Znasz dobrze, Juno rzekła, iak w nim dusza twarda,
Jaka dla żony względów należnych pogarda.
Ty nie przestaway bogów przodkować biesiadzie.
Usłyszysz, co chce Jowisz, na powszechnéy radzie.
Jakożkolwiek do uciech umysł nasz przywykły,
Już one i dla ludzi, i dla bogów znikły.„