Strona:Iliada2.djvu/232

Ta strona została przepisana.

Na głos brata przybiega Teucer, strzelec główny,        439
Łuk ma w ręku i kołczan strzałami ładowny:
Grot wylata po grocie, warczy żyła tęga,
Wraz Pizanora syna, strzałą swą dosięga,
Ranny Klitus, powoźnik Polidama śmiały:
W Hektora oczach pięknéy szukaiący chwały,
Gardził niebezpieczeństwem, tam pędził rumaki,
Gdzie się naybardziéy mężne zgęszczały orszaki.
Nie mogła go od zguby żadna zbawić siła,
Puszczona strzała w szyię z tyłu utrafiła:
Padł na ziemię, śmiertelnym dosięgniony grotem,
Konie wóz próżny z wielkim wstrząsnęły łoskotem:
Postrzegłszy to Polidam, zaraz ie uchwycił,
I Astynoia rękę strażą ich zaszczycił:
A gdy mu blisko siebie trzymać ie zaleci,
Sam znowu między piérwsze woiowniki leci.
Teucer zaś na Hektora nowy grot nakładał:
I pewnie ostateczny byłby mu cios zadał,
Gdyby Jowisz srogiego nie wstrzymał wyroku.
On maiąc bohatyra dni na baczném oku,
Nadto wyniosłym Teukra zamiarom urąga,
Rwie mu w ręku cięciwę, kiedy ią naciąga:
Prysła strzała, i łuku dotrzymać nie umiał,
Nadzwyczaynym przypadkiem strwożył się i zdumiał:
„Bracie, rzekł, boga ręka nam nie sprzyiaiąca,
Miesza układy nasze, i łuk mi wytrąca,