Strona:Iliada2.djvu/253

Ta strona została przepisana.

Pelid mu czucia swego z żywością udziela.        49
„Cóż ia to z ust moiego słyszę przyiaciela?
Ani wyrok do boiu niechęć we mnie sprawił,
Ani mi też co Jowisz przez matkę objawił:[1]
Lecz mi stoi w pamięci króla czyn gwałtowny.
Co za hańba! równego śmiał pokrzywdzić równy,
I użyć władzy swoiéy na gwałtu narzędzie!
Ta obelga niełatwo w sercu startą będzie.
Owoc mych trudów, dana po dobyciu miasta,
Gwałtem z rąk od Atryda wydarta niewiasta:
I mnie on dal szczególniéy czuć swéy dumy skutek,
Jakbym był naypodleyszy na ziemi wyrzutek!
Ale przeszłe zostawmy rzeczy w niepamięci,
Nie przystoi mi w wiecznéy uprzeć się niechęci:
Jednakowoż nie piérwéy skrócę gniew zawzięty,
Aż bitwa o Tessalskie otrze się okręty.
Przywdziey mą świetną zbroię, weż oręż stalony,
I do boiu waleczne prowadź Mirmidony.
Już od Troiańskich flota ściśniona szeregów,
Grek strwożony, przyparty aż do morza brzegów,
Już prawie beznadziei słabą bronią włada,
A Troia ufna, cała na karki im wsiada.
Nie widzi ona w polu moiéy groźnéy kity.
Gdyby był dla mnie Atryd miał wzgląd należyty,
Całeby rowy pełne trupów swych postrzegła:
Dziś i woysko i flotę w cieśninie obległa.

  1. Achilles z gniewem odrzuca podeyrzenie, iakoby dlatego nie chciał walczyć, że z wyroków był dla niego przeznaczony zgon pod Troią.