„Czemu, rzecze Apollo, nie walczysz Hektorze? 725
Haniebna twa bezczynność w takiéy ieszcze porze:
Gdybyś ty nie był mocny, a ia mdły i stary,
Za tę nikczemność słuszney nie uszedłbyś kary.
Zwróć konie na Patrokla, może go zabiiesz,
I z łaski Feba wieczną chwałą się okryiesz.„
To rzekłszy, w tłum się rzucił. Hektor kazał pędzić
Konie Cebryonowi, i bicza nie szczędzić.
Apollo między Greki zamieszanie szerzy,
A chwałę dla Troiańskich gotuie rycerzy.
Hektor zaś wszystkie inne pomiia orszaki,
I na Patrokla bystre obraca rumaki.[1]
Ten skacze z wozu, lewą ręką robi bronią,
A prawą kamień ostry uchwyciwszy dłonią,
Ciska go, i niepróżno swe siły natęża.
Cebryona obala, walecznego męża:
Gdy na wozie Hektora trzyma leyce świetne,
Ogromny kamień w czoło uderzył ślachetne,
Odarł brwi, kości złamał, i wybił mu oczy,
Rycerz z wozu iak nurek, na ziemię się toczy,
I na piasku, bez duszy, swe członki rozciąga:
Wtedy się z niego Patrokl w te słowa urąga.
„Zręcznyż to maż, który się tak lekko zanurza:
Choćby naygwałtownieysza morzem tłukła burza,
On między wały z nawy spuścić się gotowy,
I obfitemi gości nakarmić połowy.
- ↑
Ipse neque aversos dignatur sternere morti;
Nec pede congressos æquo, nec tela ferentis
Insequitur; solum densa in caligine Turnum
Vestigat lustrans, solum in certamina poscit.Ænei: Lib: XII. v. 464.
„Ten ni na pierzchaiące chce uderzać roty,
„Ni którzy mu się stawią, lub ciskaią groty;
„Wszystkich miia rycerzy: samego przegląda
„W gęstey pomroce Turna, z samym walczyć żąda.