Strona:Iliada2.djvu/295

Ta strona została przepisana.
ILIADA.
XIĘGA XVII.

J to przed Menelaia okiem się nie kryie,
Że Patrokl ręką Troian zwalony, nie żyie,[1]
Więc z zastępów prędkiemi wysuwa się kroki,
I zasłania drogiego przyiaciela zwłoki.
Jak piérwszy płód iałówka złożywszy na ziemię,
Z czułym rykiem troskliwa obchodzi swe brzemie;
Tak on krążył przy trupie, świetną tarczę zniżył,
Grot wytknął, śmiercią grożąc, ktoby się przybliżył.
Widząc Patrokla, zgubnym zabitego ciosem,
Bieży Euforb, i dumnym odzywa się głosem.
„Atrydzie, ludów królu, porzuć myśl daremną,
Nie chciey walczyć o zwłoki, ni o zdobycz zemną.
Nikt z Troian, z przymierzeńców nikt mię nie uprzedził,
Jam piérwszy pchnął Patrokla, iam porę wyśledził.
Pozwól, niech wielką chwałą u ziomków zabłysnę,
Inaczéy, tym oszczepem duszę ci wycisnę.„
„Wielki boże! zawołał Menelay w zapale,
Możnaż się tak nadymać? chlubić tak zuchwale?
Ni lwy srogie, ni rysie, ani silne dziki,
Nayzaiadliwsze sobie w boiach przeciwniki,
Nie maią téy wściekłości, co Panta synowie:
Taka śmiałość w ich sercu! taka duma w głowie!

  1. Czytaiąc tę xięgę, pamiętać trzeba, że u dawnych oddanie czci zmarłemu, było nayważnieyszym obrządkiem. Przez nie wywdzięczała się przyiaźń żyiących dla umarłych: przez nie umarli odbierali nieiakie osłodzenie z utraty życia.