Strona:Iliada2.djvu/305

Ta strona została przepisana.

Lecz śpieszcie na to mieysce, by przez wasze wsparcie,        257
Psom zgłodniałym nie poszedł Patrokl na pożarcie.„
Aiax, syn Oileia, pierwszy głos ten słyszy,
I zaraz bieży zpośród swoich towarzyszy:
Za nim król Jdomeney, a za iego krokiem
Spieszy Meryon, godny stać pod Marsa bokiem.
Lecz kto wszystkich imiona ogarnie w swéy myśli,
Którzy z niemi, dla wsparcia tego boiu, przyśli?
Piérwsi na nich Troianie uderzyli tłumem,
Hektor szedł na ich czele. A iak z strasznym szumem
Przy uyściu, rzekę morskie odbiiaią wały,
Roznoszą ryk po lasach okoliczne skały;[1]
Z takim krzykiem na Greków Troianie natarli.
Ci iednym tchnący duchem, mężne roty zwarli,
I murem tarcz Patrokla zasłonili zwłoki.
Jowisz przy kitach ciemne rozciągnął obłoki.
Za życia był bohatyr, iego łaski celem.
Gdy dzielił prace Marsa ze swym przyiacielem:
Chciał więc przez towarzyszów zbawić trup wybladły,
I nie pozwolił na to, aby go psy zjadły.
Piérwsi od Troian Grecy zostali odparci;
Lecz choć na nich Troianie wpadli tak zażarci,
Żadnego nie zabili, tém zaięci cali,
Aby zwłoki Patrokla czémprędzéy porwali.
Ale niedługo z mieysca Greków strach oddalił,
Nagłe się powracaią, Aiax ich zapalił.

  1. Powiadaią, że Solon chciał walczyć o sławę z Homerem w Poezyi: lecz przeczytawszy ten opis uyścia Nilu w morze, w takie wpadł zadziwienie, że straciwszy nadzieię wyrównania, swoie poemata spalił. Przydaią, że i Platon, czytaiąc Homera, podobną ofiarę z swych wierszy uczynił.