Strona:Iliada2.djvu/313

Ta strona została przepisana.

Rzucał się między zbroyne Troianów orszaki:        465
Tak sęp wpada na łące między trwożne ptaki.
Raz szybkim biegiem z tłumu gęstego się chronił,
Znowu wpadał na mężów i zmieszanych gonił,
Lecz nikogo nie zwalił: sam leyc maiąc w dłoni,
Nie mógł razem i dzielnych powodować koni,
I żeby dzidą z wozu swe męztwo oznaczył.
Wtém go syn Laerceia ślachetny obaczył,
Alcymedon towarzysz: ten zaraz przybiega,
I temi przyiaciela słowami ostrzega.
„Miły Automedonie! czyś rozum postradał?
Albo który ci z bogów tę dziką, myśl nadał,
Byś na Troian sam ieden leciał odurzały?
Już twóy zginął towarzysz, a Hektor zuchwały,
Pyszną zbroią Achilla, swe okrył ramiona.„
Na to rycerz tak mówi do Alcymedona:
„A któż, nad ciebie lepszy, aby w ręce dzielne
Wziął leyc, i powodował konie nieśmiertelne,
Po Patroklu, podobnym, póki żył, do boga?
Lecz teraz go iuż Parka ogarnęła sroga.
Weź bicz, kieruy bieguny, a ia z wozu zsięde,
Mszcząc się za niego, walczyć do upadłey będę.„
Alcymedon tych żądań wykonać nie zwłoczył,
Tamten ustąpił z wozu, a ten na wóz wskoczył:
Bierze leyce i biczem rumaki postrasza.
To wielki Hektor widząc; rzekł do Eneasza: