Strona:Iliada2.djvu/334

Ta strona została przepisana.

Jużeś skutek zupełny twoich próśb oglądał,        75
Gdyś, obie do Jowisza wzniósłszy ręce, żądał;
By Grek do naw odparty, w hańbie i rozpaczy
Poznał, ile dla niego broń Achilla znaczy.„
A syn z gorzkiem westchnieniem. „Prawda, matko miła,
Że prośby moie wola Jowisza spełniła:
Lecz iak pociechę w ciężki żal wyrok zamienił,
Gdy ten, com go naywięcéy z towarzyszów cenił,
I któregom ukochał, iako duszę moię,
Patrokl zginął! iuż Hektor pyszną dzierży zbroię,
Wtenczas dan Peleiowi upominek drogi,
Gdy cię w łoże śmiertelne, wprowadzały bogi.
Obyś była została w bogiń morskich gronie,
A Peley był w śmiertelney pokochał się żonie!
Dziś cię smutne z człowiekiem połączyły śluby,
Żebyś rzewnie płakała twego syna zguby.
Nie uściskasz go więcéy po woiennym trudzie! ...
Ja żyć nie chcę: i piérwéy nie uyrzą mię ludzie,
Póki mą dzidą Hektor żywota nie straci,
I swą śmiercią Patrokla śmierci nie opłaci.„
A Tetys wylewaiąc hoyne łez potoki:
„Ach! synu, sam przyśpieszasz twey śmierci wyroki.
Jeżeli Hektor zginie, twóy zgon się nie zwlecze.„
„Niech zginę zaraz, rycerz zapalony rzecze,
Gdy od tego nieszczęścia los mię nie uchronił,
By umarł móy przyiaciel, a iam go nie bronił![1]

  1. Homer znał dobrze serce ludzkie. Im bardziéy Achilles zatwardził się w swoiéy zawziętości, tém więcéy mu się teraz okropną wydaie. Dogadzaiąc swoiéy niechęci przeciw Agamemnonowi, stracił naywiernieyszego przyiaciela.