Strona:Iliada2.djvu/344

Ta strona została przepisana.

I ia do oyczystego nie wrócę siedliska,        335
Ni mię tam Peley stary, ni Tetys uściska:
Ta mię zatrzyma ziemia. Lecz kiedy po tobie,
Kochany móy Patroklu, w smutnym legnę grobie;
Nie wprzódy czarną bryłą twe ciało pokryię,
Aż Hektora, twoiego zabóycę, zabiię:
Z jego tu wrócę głową, z orężem chwalebnym:
Dwunastu zarżnę Troian przy stosie pogrzebnym.
Tymczasem, niech tak leżą twe zwłoki dostoyne,
Będą nad niemi ciągle wylewać łzy hoyne.
Będą ięczeć i we dnie i w nocy Dardanki,
Po dobyciu miast, łupem wzięte od nas branki.„
Rzekł i do ognia troynóg przystawić zalecił,
I obmyć martwe ciało, które kurz oszpecił.
Słudzy wodą ogromne naczynie nalali,
Suchém podsycon drzewem iuż się ogień pali,
I wkoło miedź ogarnia płomieniem gorącym.
A skoro wrzeć zaczęła woda w kotle brzmiącym,
Myią ciało, i maszczą w pachnące oleie,
Długo oszczędzon, drogi sok w rany się leie.
Potem kładą na łożu: od głowy trup cały,
Okrywa prześcieradło miękkie i płaszcz biały.
A kiedy noc rozwlekła ponure zasłony,
Przy Achillu Patrokla płaczą Mirmidony.
Wtedy Jowisz rzekł: „Juno! masz to, czego żądasz,
Wkrótce w polu mężnego Achilla oglądasz: