Strona:Iliada2.djvu/346

Ta strona została przepisana.

Gdy Wulkan takie cuda swoiéy sztuki rodzi,        385
Do domu iego matka Achillesa wchodzi:
Obaczywszy ią Charys, pięknie zaczesana,
Krasnych Iiców bogini, małżonka Wulkana ,
Bieży mówiąc: „Cóż naszéy radości wyrówna?
Dawnoś u nas niebyła, bogini szanowna:
Jakież, przecię znagliły twe przyyście zamiary?
Lecz wnidź, i przyymiy wdzięczne gościnności dary.„
To wyrzekłszy boginią do domu wprowadza,
I na cudnie zrobionym tronie ią posadza:
Na podnóżku ozdobnym noga iéy spoczywa.
Sama wychodzi zaraz, i męża przyzywa.
„Pódź, bo Tetyda mówić chce z tobą, Wulkanie.„
„Jakiegoż gościa moie przyymuie mieszkanie!
Rzekł Wulkan, iak ią kochać, iak ią czcić należy!
Gdy wstydząc się kalectwa mego, z górnéy wieży
Strąciła mię na ziemię srogiéy matki wola,
Doznałem co to nędza, czułem co niedola.
Wtenczas Tetys, biednego lituiąc się stanu,
i Eurynome skryły w łonie Oceanu.
Tam kształciłem przemysłu mego wynalazki,
Haftki, drogie łańcuszki, zauszniczki, paski,[1]
Pracowałem w jaskini, któréy twarde skały,
Z szumem tłukły pieniste Oceanu wały.
Bogom i ludziom tayne było to ukrycie,
Oprócz dwóch bogiń, którym winienem był życie.

  1. Można stąd wnosić, że za czasów Homera, niewiasty nosiły te wszystkie ozdoby.