Strona:Iliada3.djvu/018

Ta strona została przepisana.

W tym celu na plac boiu z Olimpuśmy zbiegli,        127
Byśmy od niebezpieczeństw, dzisiay go ustrzegli:
Potém go to nie chybi, co wyrok przeznaczył,
Co mu Parki uprzędły gdy światło zobaczył,
Niech wie, że nasze nad nim otwarte są oczy,
Mógłby zadrżeć, gdy z bogów który mu zaskoczy;
A strach w nayśmielsze serca na ich widok pada.„
Na to Junonie wielki Neptun odpowiada.
„Bogini! nie chiciey burzy daremnie przyśpieszać:
Jabym nie radził bogom do bitwy się mieszać.
Większą siłę odeprzeć, próżne iest działanie,
Prędzéy, czy późńiey, przy nas zwycięztwo zostanie:
Z téy góry bóstw przeciwnych zważaymy obroty:
Ludzie niech się krwawemi zabiiaią groty.
Gdyby Mars, lub Apollo w zbroynym stanął rzędzie,
Hamuiąc Achillesa w zwycięzkim zapędzie;
Wtenczas my razem wszyscy ruszym się do boiu:
Ja sądzę, że go skończym bez długiego znoiu.
Niezdolni wytrwać naszéy niezłomney prawicy,
Ze wstydem do Olimpu wrócą przeciwnicy.„
Idzie Neptun, od górnych otoczon mieszkańców,
Prowadząc ich do sławnych Herkulesa szańców,[1]
Wysypanych od Troian i mądréy Pallady.
Tam, koło wieloryba pracuiąc zagłady,
W niebezpieczeństwie nieraz bohatyr się schronił,
Gdy go w pole od brzegu morski potwór gonił:

  1. Przypadek ten w historyi baiecznéy tak iest opisany. Neptun oszukany od Laomedona, i nie odebrawszy nagrody za wystawienie murów Troi, przesłał potwór morski. Z rozkazu wyroku, wystawiono mu na pożarcie Hezyonę, córkę króla Troiańskiego. Herkules ią uwolnił.