Strona:Iliada3.djvu/026

Ta strona została przepisana.

Tam się Neptun przybliża do Anchiza syna,        335
I takiemi rycerza słowy upomina.
„Kto cię z bogów obiąkał? źleś twey cnoty zażył,
Gdyś z orężem Achilla mierzyć się odważył.
Silnieyszy on, i więcéy kochaią go bogi.
Więc, kiedy się z nim spotkasz, ustępuy mu z drogi,
Żebyś, mimo wyroku, nie padł w przepaść czarną.
Lecz gdy iuż smutne cienie Pelida ogarną.
Wtenczas zapału w tobie nic nie może słabić,
Walcz na czele, nikt z Greków nie zdoła cię zabić.„
Tak mu Neptun rozsądnych przestróg nie oszczędził:
Potém pobiegł, z Achilla oczu chmurę spędził.
Widzi wszystko bohatyr, i z jękiem zawoła:
„Jakież tu zaszło cudo? niepoięte zgoła!
Móy oszczep iest przy nogach, a ten mi precz znika,
Którego zabić chciałem; nie masz przeciwnika.
Widzę, że miły bogom Eneasz: iam trzymał,
Że się tylko, przez chlubę, ich łaską nadymał.
Niech żyie! wszak mi uległ. Raz uszedłszy zgonu,
Nie będzie śmiał moiego doświadczać iesionu.
Teraz Greków na dzielne zagrzeymy spotkanie,
I obaczmy, co drudzy umieią Troianie.„
To rzekłszy, skacze w roty, i Greków zapala:
„Dziś przeciwko Troianom nie biycie się zdala!
Niech mąż idzie na męża! niech wstydzi się wzdrygać!
Moia siła niezdolna wszystkich bić i ścigać: