Strona:Iliada3.djvu/027

Ta strona została przepisana.

Nieśmiertelnego praca tak wielka obarczy,        361
I Mars, choć bóg, i Pallas wszystkim nie wystarczy.
Lecz, ile mam szybkości w nogach, siły w ręce,
Bez żadnego wytchnienia dla was ie poświecę,
Przedrę się w te zastępy: niedobre tych losy,
Co się zbliżyć odważą pod mey dzidy ciosy.„
Hektor groźnie Troiańskich zapala rycerzy,
Ręcząc, że na Achilla natychmiast uderzy.
„Nie drżyycie przed Pelidem, bohatyry dzielne!
Na słowa iabym wyzwał bogi nieśmiertelne,
Na brońbym ich nie wyzwał, bo mocnieysi Wieczni.
Nie wszystkie swe zamiary Pelid uskuteczni:
Jedne spełni, we środku drugie bóg przełamie.
Ja póydę przeciw niemu, by miał z ognia ramie;
Tak, by miał z ognia ramie, a serce ze stali,
Będziemy oba naszey broni doświadczali.„
Na te słowa, podniosły dzidy woiowniki,
I ścisnęły zastępy z ogromnemi krzyki.
Wtém Feb ostrzegł Hektora: „Nie chciey sobie wierzyć,
I waruy się samnasam, z Achillesem mierzyć.
W tłumie się mu opieray: ten cię zabezpiecza,
Byś nie zginął od iego oszczepu, lub miecza.„
Rzekł: a Hektor się ciśnie wpośród towarzyszy,
Gdy z zadumieniem taką przestrogę usłyszy.
Marsowym ogniem w sercu Achilles zagrzany,
Straszliwy krzyk wydaiąc, wpada na Troiany.