Strona:Iliada3.djvu/046

Ta strona została przepisana.

Ta was rzeka, choć bystra, nie zasłoni przecię.        127
Próżno iéy liczne woły w ofierze biiecie:
Próżno żywe topicie konie w jéy głębiznie,
Żaden się z was od srogéy śmierci nie wyśliznie,
Za zgon Patrokla drogą dacie mi zapłatę,
I, w moiém oddaleniu, tylu Greków stratę.„
Obraził się Xant groźnym rycerza przekazem:
Wiec rozgniewany, w sercu przemyśla, iak razem
Achilla wstrzyma zapał, a Troian ochroni.
On iuż Asteropeia z włócznią w ręku goni.
Oycem Asteropeia był Pelegon, który
Z Acessamena starszéy urodził się córy:
Prześlicznéy Perybei wdziękami uięty,
Axyusz go z niéy wydał, potok bystrokręty.
Uderza nań Achilles; rycerz nie ucieka,
Z wody wyszedłszy, z dwoma włóczniami nań czeka:
Xant w nim zagrzewa śmiałość, Achillowi gniewny,
Że nieczuły na prośby, i na płacz ich rzewny,
Tylu zwalił młodzieńców wpośród iego brodu.
Gdy blisko są, rzekł Pelid: „Jakiegoś ty rodu,
Że sie dumną zwycięztwa unosisz nadzieią?
Biada tym, których syny walczyć ze mną śmieią!„
Na to syn Pelegona tak mu odpowiada:
„Zaco waleczny Pelid o móy ród się bada?
Z Peonii obfitéy, mężne woiowniki
Przywiodłem tu, długiemi uzbroione piki.