Strona:Iliada3.djvu/059

Ta strona została przepisana.

Odeszliśmy i gniewem i bolem rozdarci.        645
Czyż zato twéy pomocy Troianie są warci?
Karz raczéy z nami ten ród, sławny wiarołomstwem,
By w gruzach się zagrzebał z żonami, z potomstwem.„
Na to bóg, co strzałami zdala umie ranić:
„Neptunie! mógłbyś słusznie móy nierozum ganić,
Gdybym się twey dla ludzi nadstawiał prawicy.
Czyż takiéy pracy warci biedni śmiertelnicy,
Co raz piękni, iak liście, kiedy się rozwiną,
Znowu, iak liście zwiędłe, padaią i giną?[1]
Ustąpmy, co tu mamy czynić w tym zawodzie?
Dość iest ludziom do zguby na własney niezgodzie:
I dla stworzeń tak lichych, my bogi się biiem!„
To rzekł i odszedł, nie chcąc walczyć ze swym stryiem.
Gdy to postrzegła lasów saydaczna bogini,
W obelżywych wyrazach wyrzuty mu czyni:
„Uciekasz podle z pola! gdzież więc twoie męztwo?
Bez boiu Neptunowi zostawiasz zwycięztwo?
Pocóż łuk masz na grzbiecie? poco liczne strzały?
Niechże więcéy nie słyszę w niebie twey przechwały.
Kiedy masz podłe serce, bądźże skromny w gębie,
I śmiało o Neptuna nie gaday tróyzębie,
Źeś, bez uczucia trwogi, mierzyć się z nim gotów.„
Nic na to nie rzekł siostrze bóg niechybnych grotów.
Lecz tém zuchwalstwem pani Olimpu rozjadła,
Do Dyany, ze słowy ostremi przypadła:

  1. Podobne wyrazy czytamy w Eklezyastku w rozdziale XIV. w. 19. Jako liście zielone na gęstém, drzewie, iedno opada, a drugie rośnie: tak co się z ciała i ze krwi rodzi, iedno schodzi, a drugie nastawa.