Strona:Iliada3.djvu/077

Ta strona została przepisana.

Jedna płynie ukropem, gęste bucha pary,        153
Jakby wrzącemi była tuczona pożary;
Druga, w gorącém lecie, czyste sączy wody,
A tak zimne, iak śniegi, lub stopniałe lody.
Tam były wodne łoża, ozdobione głazem,
Gdzie nadobne Troianki z córy swemi razem,
W czasach pokoiu, drogie wybielały sprzęty,
Nim do tych brzegów Greckie przybiły okręty.
Tędy przebiegli, żaden z nich kroków nie szczędził,
Mężny ten, co uciekał, mężnieyszy, co pędził.
Bo nie szło tam o puklerz, iub inne nagrody,
Uwieńczaiące w biegu zwycięzkie zawody:
O wielkiego Hektora walka była życie.[1]
Jako, chcąc pogrzeb męża uczcić należycie,
Krewni przy zwłokach piękne sprawuią igrzyska;
Pędzą bystre rumaki, piana na pierś pryska,
Warczą koła, i zręcznie obiegaią metę:
Zwycięzca weźmie tróynóg, lub ładną kobietę;
Tak ci miasto potróynym okrążyli skokiem.
Bogowie ciągle baczném szli za niemi okiem:[2]
Wnet Jowisz mówić zaczął wśród górnych mieszkańców.
„Ach! widzę ściganego męża koło szańców:
Boli mię los Hektora! on bogom niósł dary,
On w zamku i na Jdzie palił mi ofiary:
Dziś pędzi go Achilles, i prawie dopada.
Namyślmy się: niech bogów postanowi rada,

  1.  
    Neque enim levia aut ludicra petuntur
    Præmia, sed Turni de vita et sanguine certant.

    Ænei: lib: XII. v. 764.

     
    „Nie lekkie iakie maią nagrody przed oczy,
    „O krew i życie Turna ta walka się toczy.

  2. Homer zgromadzaiąc wszystkich bogów, i wystawuiąc ich radzących o losie bohatyra, daie naywyższą wagę rozprawie między Hektorem i Achillesem.