Strona:Iliada3.djvu/079

Ta strona została przepisana.

Lecz iakby Hektor przed swym schronił się wyrokiem,        205
Jakby mógł Achillowi bystrym zrównać skokiem,
Gdyby Feb, raz ostatni w nim siły nie wzniecił?
Pelid raz poraz głową swym woyskom zalecił,
Aby gonić pociskiem Hektora nie śmiały:
Nie chciał bowiem piérwszego ciosu stracić chwały.[1]
Gdy czwarty raz do źródeł przybiegli rycerze,
Natenczas złotą szalę bogów oyciec bierze,
Achilla i Hektora dwa kładzie wyroki,
Oba oznaczaiące śmierci sen głęboki.
Zważył: iuż się Hektora zguba nie przewlekła,
Schylił się wyrok iego, i padł aż do piekła.
Opuścił go Feb, iako skazanego losem.
Pallada mówi takim do Achilla głosem:
„Achillu! miły bogom, oto przyszła pora,
Gdy rzezi niesytego zwaliwszy Hektora,
Nieśmiertelną pamiątką lud Grecki zaszczyciem.
Dziś on musi koniecznie rozłączyć się z życiem.
Niech z płaczem Feb kolana Jowisza uściska,
Niech żebrze, dla Hektora iuż nic nie pozyska.
Ty, trzeba, żebyś wytchnął, i chwilę zaczekał,
A ia póydę go skłonić, by walki nie zwlekał.„
Rzekła, cieszy się rycerz. Jakby długim gonem
Zmordowany, wstrzymał się, oparty iesionem.
Tego rzuciwszy Pallas, przy Hektorze staie,
Bierze twarz Deifoba, iego głos udaie,[2]

  1. Hektor chciał przyciągnąć pod mury Achillesa, aby go Troianie pociskami przywalili. Achilles, spędzaiąc na równiny Hektora, zakazuie żołnierzom, aby nie ważyli się rzucać na niego pocisków. Sam chciał mieć i chwałę zwycięztwa, i zemście swey dogodzić.
  2. Tu Minerwa gra rolę wcale nieprzystoyną. Może też błędne zdanie Hektora, iest fałszywą Minerwą, która go zwodzi. Niektórzy myślą, że Deifob w rzeczy saméy wyszedł na wsparcie brata, ale ogarniony strachem, wrócił do miasta.