„Hektorze! przyiaciela mego gdyś obalił, 335
Jakżeś mógł sobie tuszyć, abyś się ocalił?
Nie dała ci pomyśleć duma zaślepiona,
Że Patrokl miał mściciela, który cię pokona.
Psy i sępy haniebnie pożrą cię pod niebem,
Jego Achiwi uczczą wspaniałym pogrzebem.„
Hektor na niego zwrócił gasnące zrzenice:
„Zaklinam cię przez ciebie, przez twoie rodzice,
Nie chciéy nieszczęśliwego psom oddawać łupem.
Oyciec i matka z drogim pośpieszą okupem.
Przyymiy miedź, przyymiy złoto, ciało powróć Troi:
Niechay mi stos zapalą spółziomkowie moi.„
„Psie plemię! krzyknął Pelid, prosisz mię daremnie,
I przez miłych rodziców moich i przezemnie.
W zapale dzikim, radbym wnętrze wyrwać w tobie,
I ieść ie, gdyś mię w takiéy pogrążył żałobie.
Psom będziesz brzydką pastwą, ta cię hańba czeka.
Niech niesie dary Troia, niech inne przyrzeka,
Nie zmieni, by się z tobą, co mówię, niestało.
Choćby chciał złotem Pryam odważyć twe ciało,
Nie opłacze cię matka na łożu pogrzebnym:
Lecz psom i sępom będziesz pokarmem haniebnym.„
Hektor mdleiącym głosem, który w ustach kona:
„Wiedziałem, że twa dusza niczem niezmiękczona:
Żelazne w tobie serce. Chroń się gniewu nieba,
Zemszczą się za mnie bogi: i za wsparciem Feba,
Strona:Iliada3.djvu/084
Ta strona została przepisana.