Strona:Iliada3.djvu/104

Ta strona została przepisana.

Achillu! day mi rękę, niech moię uściska.        75
Spalony, iuż nie przyydę z ciemnego siedliska:
Zdaleka od kochanych siadłszy towarzyszy,
Jeden drugiego taynych myśli nie usłyszy,
Nie będziem z sobą radzić: z kolebki wytknięty,
Już porwał nieszczęsnego wyrok niecofnięty.
Ciebie równie twóy wyrok nie może pominąć,
I ty musisz pod mury Troiańskiemi zginąć.
Proszę, uczyń Achillu, dla moiéy miłości:
Niechay będą złączone razem nasze kości.
Młodość nas obu razem, w waszym domu, wzrosła:
Tam oycowska mię ręka małego zaniosła,
Gdym w grze, co dotąd serce ze smutkiem wspomina,
Pomimo woli zabił Amfidama syna.
Twóy mię oyciec wychował, on wszystkiém ozdobił,
On sławney broni twoiey towarzyszem zrobił,
I méy ręce powierzył twoie bystre konie:
Złączeni w życiu, bądźmy złączeni po zgonie.
Niech razem będą nasze złożone ostatki
W owém złotém naczyniu, które masz od matki.„
„I tyżto, przyiacielu drogi, mię odwiedzasz!
Ty mię zaleceniami twoiemi uprzedzasz!
Nie wątpiy, wola twoia będzie dopełniona,
Czego pożąda Patrokl, Achilles wykona.
Zbliż się! oba nawzaiem rękami się chwycim,
l smutnéy się słodyczy płakania nasycim.„